#GeopolitycznyRaportMniejszości Obronisz się przed manipulacją, gdy będziesz zdolny dostrzegać to, co państwa robić muszą, a nie to, co „chcą”.

O czym jest poniższy tekst:

Źródło eseju: Zobacz poniżej

Aforyzmy i spostrzeżenia mistrzów obserwacji świata

Najważniejsze Prawdy

Przedmowa Piotra Plebaniaka

Zbiór iskier rozświetlających ciemność. Iskier krzesanych w mrokach prehistorii. Iskier krzesanych przez piękne umysły starożytnych starców-mędrców. Iskry krzesane w umysłach mędrców takich jak Leonardo Da Vinci, gdy udało się mu odkryć jakieś cenne prawidło ludzkiej natury lub świata. Ci prekusorzy i prometeusze obserwowali świat albo ślęczeli nad zwojami zapisanymi przez innych, sobie podobnych budowniczych cywilizacji.

Współcześnie do blasku rozświetlającego mroki bezradności wobec potęgi Natury swoje iskry dokładają współcześnie adepci filozofii naturalnej i naukowcy, którzy przez pokolenia budują mozolnie gmach nauki, pozwalające nam podnieść głowy, spojrzeć w gwiazdy i ośmielać się ku tym gwiazdom wyciągać rękę.

Wszystkie te iskry są dla ludzkości snopami potężnych reflektorów. Ale ich światłem nie są strumienie fotonów. Nie rozpraszają one ciemności rozumianych dosłownie. Te snopy światła to potężne potoki idei i koncepcji, które rozpraszały mroki emocji, i rozcinały na strzępy okowy myślenia plemiennego, wzajemnego zniewalania i innych niewidzialnych więzów.

*

Ci budowniczowie cywilizacji uczestniczyli i uczestniczą w bardzo nietypowej kooperacji. Nie zachodzi ona pomiędzy żywymi, ale pomiędzy kolejnymi ich pokoleniami. Tak powstają bowiem cywilizacje. Ich twórcy nie pomagają tym, którzy są wokół nich tu i teraz. Oni budują dla bezimiennych pokoleń przyszłości. Ich wysiłki tworzyły wpierw płycizny, potem wysepki, aż w końcu kontynenty zrozumienia Natury i pełnej paradoksów i sprzeczności natury ludzkiej. To z ich idei i spostrzeżeń, niczym z potężnych głazów, zbudowana jest ta książka − Twierdza Zrozumienia.

Kamienie życia

Ta książka to zbiór najważniejszych prawd jakie cywilizacja ludzka zgromadziła od początku swojego istnienia. Zbiorze tym dużo jest Prawd rzucających w mrok który palącym snopem choć nie oślepia, a pokazuje drogę, to jednak każe przymknąć oczy. Ze wstydem, bowiem prawda o ludzkiej naturze bowiem boli.

Prawd i praw pokazujących nie do końca piękny obrazek nas samych znajdzie tu Czytelnik wiele. Taka jest misja tej książki. Ale więcej jest innych Prawd. Są nimi prawdy, które mają nas zatrzymać, mają nas zatkać. Mają sprawić, że dostrzeżemy coś niesłychanie doniosłego, a co stanie się wrotami do lepszego świata i bogatszej przyszłości jeśli nie dla nas, to dla tych, którzy przyjdą po nas. Wszystkie te prawdy pozwolą nam zbudować świat lepszy, którego wcześniej nawet nie potrafiliśmy sobie wyobrazić.

*

Jak dobrać myśli, które pozwolą osiągnąć tak ambitny cel? Jak znaleźć i rozpoznać prawdy i Prawdy? Jak rozpoznać kłamstwa i Kłamstwa. To zadanie na całe życie. Tym bardziej, że takie Prawdy powinny mieć potencjał, by stać się punktami zwrotnymi w życiu tego, kto na nie natrafi, zwłaszcza w jego dziecięctwie i wczesnej młodości, w której cechy charakteru i mentalność dopiero się kształtują.

Takie prawdy przewodnie to kamienie życia. Tak, poetycko, nazwała je Dorota Terakowska (1938–2004), autorka przepięknej baśni pt. Córka czarownic, w której dziecko, popełnia błędy mniejsze i większe. Dzięki tym błędom, które ktoś nazwał „celowo popełnianymi, by stały się wrotami odkryć”, zmienia się w osobę dorosłą. Zmienia w osobę rozumiejącą świat i sieć zobowiązań, dzięki której ludzie są w stanie stworzyć wspólnoty. Wspólnoty zdolne do współdziałania w tej przedziwnej sztafecie przekazu kultury i tożsamości, które nazywamy kulturami i cywilizacjami.

*

Jakie jest więc kryterium doboru spostrzeżeń i maksym zawartych w tym tomie? W cytacie-spostrzeżeniu godnym zamieszczenia musi być coś, co kontestuje u czytelnika aktualną wizję świata. Coś, co burzy spokój ducha, samozadowolenie i pewność, że już się świat dostatecznie zrozumiało. Albo jakieś nieoczekiwane, nieortodoksyjne spojrzenie czy ucięcie rzeczy. To musi być coś, co zmusi do przemyślenia od nowa naszych mniemań i sądów. Coś, co otwiera nam oczy na nasze własne ułomności. Coś, co ma samo siłę, a zarazem coś, co w nas wybudzi siłę i odwagę, aby odrzucić mniemania, aby rozumieć nas samych, innych i świat lepiej, głębiej. Z pokorą. Bo tylko pokorni, trawestując słowa Jezusa, wstąpią do Królestwa Niebieskiego Prawdy.

Już bez poetyckich metafor i zabaw cytatami, chodzi tu o nabycie zdolności obserwacji świata i wpływania na niego, którą posiedli dawni „ludzie renesansu” albo chińscy, taoistyczni Święci Mężowie, o których zaraz powiemy, a którzy starali się dostrzec prawidłowości i prawa rządzące Wszechświatem i naturą ludzką.

*

Wyszukanie i wyciągnięcie takiej mądrości z czeluści własnej głowy pozornie jest łatwe. Ale w rzeczywistości jest niezwykle trudne... i niewdzięczne. Któż bowiem rozumie siły, które pojawiły się w jego dziecięctwie i uczyniły go tym, czym jest? Silnym bądź słabym. Odważnym lub nadmiernie ostrożnym. Któż zrozumie kłębowisko sił, które wtłaczają nas w rolę członka wspólnoty, zmuszając i dyscyplinując nas do porzucenia i poświęcenia własnego szczęścia i planów. Te siły tłamszą nas i przymuszają do bycia dobrymi. Ale dobrymi dla wspólnoty − bo to jej przetrwanie i dobrostan jest Dobrem, a nie pojedynczego człowieka. Te siły „wytaczają nam proces myślenia”, trawestując jedną z myśli nieuczesanych Stanisława Jerzego Leca1. Są jednak energią, bez której miast budować cywilizacji, ludzie − niezdolni do kooperacji − niczym nie różniliby się od zwierząt.

Przyswojenie tych paradoksów i pojęcie natury tego kłębowiska sprzecznych sił wymaga wysiłku i odwagi. Boimy się chwili wytoczenia nam tego „procesu”. Boimy się chwili, w której stawiamy czoła odpowiedzialności. Chwili, w której z całą ostrością, niczym powieściowy Kmicic, który nagle uzmysłowił sobie, jak dał się omotać swojemu księciu Radziwiłłowi, dostrzegamy własne przewiny, grzechy. Czujemy wstyd i gnębi nas poczucie winy za własne uczynki i błędy przed obliczem sędziego w postaci nas samych.

O tak. Do tego, żeby dostąpić obcowania z Prawdą, Prawdą, która nas jednak wyzwoli, potrzeba siły. A często przewodnika, autorytetu z zewnątrz. Mentora. Rolą mentora jest zdjąć z nas te niewidzialne brzemię odpowiedzialności za zwrot i podążenie w nowym kierunku.

Oto więc kilka przykładów książkowych, które idealnie spełniają kryteria:

*

Pierwszym jest Gabriel García Márquez i jego powieść Sto lat samotności. Znajdziemy w niej słowa:

Nigdy nie rozumiał sensu walki między przeciwnikami, którzy zgadzali się co do zasad.

Ta potężna Inspiracja kiełkowała w mojej głowie niemal trzydzieści lat. Poznałem ją na etapie nauki w drugiej klasie liceum. Ja do tej pory pamiętam w którym miejscu te zdanie jest na stronie i w którym punkcie peronu stałem, gdy je pierwszy raz przeczytałem, czekając na pociąg na stacji PKP Warszawa-Falenica. Gdy wyczytałem ją w książce Márqueza, proste stwierdzenie przewróciło wszystko w moim patrzeniu na świat ludzkich konfliktów − ale nie od razu. Pamiętam, jak słowa pisarza raziły mnie jak gromem. Jednak dopiero po trzech dekadach kilka słów owej Inspiracji wydało owoc. Na temat konfliktu i ludzkiej natury napisałem cały rozdział w 36 fortelach, studium psychologii stosowania przemocy i podstępów, a po prawdzie całą książkę.

*

Skontrapunktujmy szacowną, międzynarodową sławę Márqueza. Inne powieściowe znalezisko, nieco nieprzyzwoita kwestia jednego z bohaterów powieści Najazd z przeszłości Jamesa P. Hogana, w której bohater dosadnie podsumowuje świat hierarchii, a zarazem ludzkiej zawiści:

Sukces jest jak pierdnięcie. Ładnie pachnie tylko własny.

*

Jeszcze inna wielka Prawda była niewyrażalna słowami. Trzeba było ją zobaczyć. Zobaczyć jako niepozorną, humorystyczną scenę filmu Porzucony, w której Tom Hanks, uratowany z bezludnej wyspy, na której spędził kilka lat, bierze do ręki zapalniczkę. Zapala ją kilka razy prostym naciśnięciem palca. Sam rozbitek uśmiecha się do swoich myśli. A my mamy szansę przez mgnienie zobaczyć coś, co na co dzień nam umyka. Jak daleko dzięki postępowi ludzkiej myśli zawędrowaliśmy − otoczeniu supermarketami, pracujący w klimatyzowanych wnętrzach, odcięci od wszelkich niewygód obfitością energii − poza zasięg bezlitosnego świata natury.

*

Zupełnie inną Prawdę niesie zakończenie pewnej genialnej powieści SF. Ponownie, jest ono natchnione i brzemienne zdolnością ustawienia czytelnika na zupełnie nowej drodze prowadzącej do zrozumienia ludzkiej natury. Opowieść mówi o wojnie, którą toczyły przez całe pokolenia dwie zwaśnione kolonie na niezwykle wrogiej człowiekowi planecie. Nastał moment, gdy obie wspólnoty musiały wygasić plemienną waśń, aby przetrwać w konfrontacji z warunkami samej planety.

Końcowa scena książki, książki natchnionej, to moment, w którym dwaj wraży przywódcy muszą opanować emocje. Muszą okiełznać chęć zemsty za śmierć synów, rodzicieli, sióstr, braci i całych pokoleń praojców... odsunąć na bok wszystkie inne elementy bagażu przeszłości. Wszystkie te siły − urosłe w toku ewolucji neurofizjologicznych mechanizmów skrytych w naszych mózgach − każą nam widzieć konflikty w kategoriach „my i oni”.

Cywilizacja, tak na to patrząc, jest zdolnością odegrania potężnej symfonii samokontroli − przez pojedynczych muzyków i całe narody. Tak oto brzmią te finalne słowa książki, wieńczące opowieść i domykające kulminującą, mistrzowsko skomponowaną Prawdę o nas, ludziach:

Ale podali sobie ręce, albowiem byli to silni ludzie.2

Stu profesorów i dwadzieścia komisji psychologów nie wymyśli lepszej definicji tego, czym jest siła charakteru, niż ta zawarta w prostej w gruncie rzeczy scence.

Przywołany passus jest czymś znacznie większym niż inspiracją do naśladowania silnych przywódców. Dla mnie już teraz stał się mottem książki o konfrontacji siły woli i niepowstrzymanego pędu wydarzeń, z których wykuta jest historia narodów i imperiów. Książki o sile woli, determinacji i samokontroli oraz tym, czym jest w swojej najgłębszej istocie budowanie cywilizacji. Książki o cechach charakteru i sposobie podejmowania decyzji tych, dla których kośćmi do gry są kości ludzkie3.

*

Powieściowi „silni ludzie” byli silni dlatego, że potrafili zapanować nad swoim „myśleniem plemiennym” i instynktom, które odpowiadają za wykreślanie linii „my i tamci”. A te wykreślanie to nie objaw szaleństwa. To mus wynikający z konieczności walki o przetrwanie. Czasem w skali jeden na jednego, czasem w skali największej − imperium przeciw imperium. Ta plaga jest, jak trafnie ujęła to Oriana Fallaci, częścią życia. Kontrsiłą dla niej jest kontrola nad emocjami i siła wybaczania4. To te cechy psychiczne, które − mówiąc już językiem współczesnej nauki − otwierają nam drogę do budowania cywilizacji i coraz to większych wspólnot kooperujących. Są też cechami ludzi wielkich. Silnych. Podziwianych.

*

Za tą wizją ludzkiej natury stoi cały gmach osiągnięć antropologii i psychologii, który powstał ledwie w ostatnich dwóch, trzech dekadach. Kto z Czytelników patrzy na świat przez filtr wiedzy wtłaczanej studentom przed dekadą lat 90. XX wieku, ten tkwi ze swoim rozumieniem tych spraw w średniowieczu. Ja przepraszam, ale tak właśnie jest.

Od starożytnych mędrców i natchnionych pisarzy różni nas – mieszkańców trzeciej dekady XXI wieku – przepaść. Tamci mogli swoje intuicje przekuć na spiżową maksymę. My zaś potrafimy coś więcej. Potrafimy opisać te same prawidła świata i ludzkiej natury za pomocą języka nauki. Widzimy świat i siebie samych za pomącą przepotężnych narzędzi za pomocą pojęć, które starożytni widzieli w działaniu. Nie byli jednak zdolni ich skonceptualizować czy zobaczyć na arkuszach uzyskanych metodą rezonansu magnetycznego. Tamci byli od nas mądrzejsi, ale my mamy większą wiedzę.

Ileż razy, widząc cuda współczesnej nauki i czytając opisy prawideł, które nie śniły się średniowiecznym filozofom5, wpadamy w podziw nad potęgą ludzkiego rozumu i woli zrozumienia świata. Jakże tajemniczym uśmiechem rozkwitłyby usta starożytnego chińskiego stratega-filozofa Sun Zi, czy naszego Leonarda da Vinci, po wpuszczeniu ichże do muzeum techniki, by mogli się w nim wybiegać jak małe dzieci? Immanuel Kant hipotezował jeszcze w XIX wieku o tym, że widziane przez ówczesne teleskopy rozmyte gwiazdy to wyspy-wszechświaty, podobne Drodze Mlecznej. Jakie grochowe łzy szczęścia uroniłby, gdyby mógł choć przez 10 minut popatrzeć na zdjęcia gwiezdnych pól wykonane teleskopem Jamesa Webba. Teleskopu zdolnego sięgnąć spojrzeniem na kres widzialnego wszechświata, zawierającego miliardy galaktyk?

My wszyscy, mieszkańcy początku XXI wieku, widzimy te wszystkie cuda… I nie płaczemy z zachwytu. A powinniśmy.

Czasami dobry powieściopisarz na chwilę zwiększy naszą wrażliwość. Dostrzeżemy wtedy bezmiar ignorancji naszej własnej i ignorancji wszystkich pokoleń, które żyły w porażającej wręcz ignorancji i bezwiedzy. Ignorancji co do wielkości i komplikacji Wszechświata. Ignorancji co do działania sił, które pchają ludzi i ich wspólnoty do miłości, nienawiści, czystek etnicznych i wojen rzucających na kolana całe imperia.

Prawda dość ważna na motto książki?

Niechże czytelnik sięgnie, za pomocą Internetu, do motta książki Feudalizm we wszystkim prócz nazwy. Motto jest ziarenkiem, a książka wyrosłym, potężnym drzewem wiedzy o siłach, z których ulepiona jest ludzka natura. Jest ona pogłębionym studium krytycznego obszaru tego kłębowiska sił – sterowania wspólnotami ludzkimi dzięki zajmowaniu wyższej pozycji w hierarchiach.

Działanie hierarchii jest jednym z największych tabu. Szczęśliwie dla nas, mieszkańców liberalnego Zachodu, nie są one dokuczliwe. Ale w całej historii rodzaju ludzkiego ich działanie było wyjątkowo brutalne i bezwzględne. Hierarchie są bowiem kluczem do przetrwania wszelkich wspólnot − zwierzęcych i ludzkich. Hierarchie i terror potrzebny do ich utrzymania pozwala, na poziomie kolektywnym, przetrwać… zdobyć zasoby oraz energię do przetrwania. Do zdobycia energii dla istnienia i działania od takiego jak światło dla roślin, przez żywność dla ludzi aż do surowców energetycznych dla potężnych imperiów.

Ziarenkiem, z którego drzewo to wyrosło była prosta wojenna opowieść – starożytna nawet dla tego, który ją przytoczył we własnym dziele, które starożytne jest dla nas, odgrodzonych od autora przepaścią czasu szeroką na trzy milenia.

W starożytności raz zdarzyło się, że waleczny wódz obdarowany został dzbanem wina przedniego. Wódz ten dzbana zawartość do rzeki wlał i pospołu z żołnierzami swymi wodę z niej pił. Dzban wina smaku wody w rzece zmienić nie zdołał, lecz w [wodza tego] oficerów i żołnierzy duch walki wstąpił tak wielki, że na śmierć z nim gotowi iść byli.6

Gdy ową anegdotę historyczną, a po prawdzie poradę wojenną, wyczytałem w starożytnym traktacie militarnym, obcując z chińskim oryginałem. Po raz kolejny „stało się światło”! Ta opowiastka jest embrionem, ziarnem, które wykiełkowało po latach i przekształciło się w całą książkę o tym, jak ludzie toczą wojny i jak działają hierarchie na poziomie neuroanatomicznym. Jak dzieje się tak, że ci o wyższej pozycji w hierarchiach społecznych są w stanie wysyłać innych ludzi na ich śmierć! A do tej pory podręczniki wojskowe opisujące te sprawy to w gruncie rzeczy zbitki nic nie znaczących obserwacji typu „Tak to działa, gdyż tak to zawsze działało”.

Właśnie z tego wyłania się drugie kryterium doboru maksym do Głębi.... W tomie niniejszym znajdą swoje miejsce spostrzeżenia ważne. Takie, które mają potencjał stać się mottem, a równocześnie kamieniem węgielnym całej książki na jakiś konkretny temat. W tym przypadku, tematem jest dowodzenie, rządzenie ludźmi, sposób działania hierarchii ludzkich ogólnie.

Taką właśnie książką, zrodzoną z chińskiej dykteryjki, wygrzebanej z trzytysiącletniego traktatu z końca świata, stał się Feudalizm.... Ale akurat tutaj dzieje się coś więcej. Jeśli dobrze przemyśleć tę opowiastkę, to ona starczy za przeczytanie całej książki, pisanej językiem współczesnej nauki!

Ta użyteczność idzie w myśl genialnego spostrzeżenia Stanisława Lema, zwieńczającego Summa Technologiae:

Weźmy równanie 4 + x = 7. Mało pojętny uczeń nie wie, jak dobrać się do wartości x, chociaż ten wynik już „siedzi” w równaniu, tyle że ukryty przed jego zamglonym okiem i „sam” się ukaże po dokonaniu elementarnego przekształcenia. Spytajmy zatem, jako prawdziwi herezjarchowie, czy aby nie jest tak samo z Naturą? Czy materia nie ma aby czasem „wpisanych w siebie” wszystkich swoich potencjalnych przekształceń (więc np. tego, że możliwa jest budowa gwiazd, kwantolotów, maszyn do szycia, róż, jedwabników i komet)? Wtedy, wziąwszy podstawową cegiełkę Natury, atom wodoru, można by z niego „wywieść dedukcyjnie” wszystkie te możliwości (skromnie zaczynając od możliwości syntezy wszystkich stu pierwiastków, a kończąc na możliwości budowania układów trylion razy bardziej uduchowionych od człowieka).
Może tylko dziś potrzebne są teorie i modele zjawisk. Może zapytany, mędrzec z innej planety wręczyłby nam w milczeniu strzep leżącej na ziemi, starej zelówki, dając do zrozumienia, że wszystką prawdę Wszechświata da się wyczytać z tego kawałka materii?”

A skoro jesteśmy przy Summie to w Głębiach… znajdzie się też i inny z niej passus. Nie motto dzieła, a mistrzowskie zdanie o kodzie DNA, zamykające dzieło:

Doprawdy warto nauczyć się takiego języka, który stwarza filozofów, gdy nasz – tylko filozofie.

*

Jedna ze spiżowych maksym, które wyprodukowała chińska starożytność, to słowa definiujące Świętego Męża – tego, który pojął Dao. Nazywając nienazywalne, jest to ten, który pojął Najwyższą Zasadę, a więc prawa, zgodnie którymi we Wszechświecie dzieje się wszystko, co się dzieje. To nasze zachodnie Prawa Natury, których zdefiniowanie – bądź odkrycie – pozwoliło nam wysłać człowieka na Księżyc, a nawet sięgnąć naszym dozbrojonym teleskopami okiem nieskończoności. Tą nieskończonością, ku której sięgają najpotężniejsze teleskopy, to krawędź tzw. widzialnego wszechświata, które oddalają się od Układu Słonecznego tak szybko, że prędkość ta przekracza prędkość światła.

Tak. Tak daleko sięgnął ludzki wgląd w otaczający nas świat. A sięgnął dzięki tym wizjonerom, których kolejne pokolenia uczniów i naśladowców rozświetlały drogę, u której początku, przy buzującym ognisku, siedzieli nasi dalecy przodkowie, podający sobie z ręki do ręki dziwny kawałek błyszczącej substancji, który bogowie upuścili z nieba.

Kamieniami życia, którymi niezliczone, bezimienne pokolenia wybrukowały drogę do współczesnego świata, są czaszki. Czaszki, w których zamieszkiwały umysły wizjonerów, filozofów, wodzów, wynalazców… ale i tych bezimiennych „maluczkich”, którzy sadzili przy drodze drzewa rzucające ożywczy cień na użytek wędrowcom przemierzającym świat nie idei, a ten przaśny, fizyczny.

Ach! Zamyśliłem się z tego wszystkiego. Starożytna taoistyczna maksyma brzmi tak:

Święty mąż, gdy zobaczy ziarenko, zrozumie co [z niego wykiełkuje i] wyrośnie; zobaczy początek i pojmie koniec

Wtóruje mu William Blake we Wróżbach niewinności:

Świat zobaczyć w ziarenku piasku, Niebo w dzikiej roślinie, Nieskończoność uchwycić w ręku, A Wieczność w godzinie.7

*

Poeci mają podwójną władzę nad nami. Pierwszą jest potęga ich talentu ubierania w słowa tego, co niewyrażalne, tworzenia nowych słów, otwierania oczu na coś, czego bez ich pomocy byśmy nie zauważyli. Te ich umiejętności sprawiają, że nowe cząstki doświadczenia mogą stać się częścią przekazu między pokoleniami. Stają się cegiełką potężnego gmachu cywilizacji. To takich poetów wezwała na pomoc bohaterka filmu Kontakt (1997, reż. Robert Zemeckis), podziwiająca gwiezdne pola w czasie dramatycznej podróży poprzez galaktykę.

Ale są i inni poeci. Poeci-dentyści. To tacy, którzy są naszymi, mentorami i nauczycielami i wychowawcami. Dla naszego dobra – choć nie każdy się z tym zgodzi, masując tyłek po otrzymaniu kary za akt braku samodyscypliny.

To oni są spoiwem i krwią międzypokoleniowego przekazu. My im dajemy jeszcze jedną moc. Prawo w zasadzie. Prawo do mówienia nam niewygodnej prawdy prosto w twarz, napominania nas, strofowania przy innych. Prawo do naruszenia naszej dumy i poczucia ważności, realizowane często wbrew naszej woli, ale po to, abyśmy mogli stać się lepszymi ludźmi. Po to, aby prawda nas wyzwoliła. I udoskonaliła. Pozwoliła nam widzieć dalej. Zaopatrzyła w pokorę.

*

Życzę czytelnikowi, aby jak najwięcej maksym, passusów i spostrzeżeń – zamieszczonych w tym tomie – doprowadziło ich do mistycznych przeżyć. Aby otwarło nowe wrota zrozumienia i korytarze jasności w napierającym ze wszystkich stron, pogrążanym w mrokach niezrozumiałym, niebezpiecznym i chaotycznym świecie.

Życzę, aby dostrzegli, że co prawda ludzie oddalili się i wynurzyli z Czasu Snu8, to wciąż przed nami jest długa i kręta droga postępu – moralnego i materialnego.

Te zadanie, jakie przed nami wszystkimi właśnie postawiłem, zaserwował mi w dziecięctwie autor jednego z opowiadań SF zamieszczonych w którymś z numerów „Małej fantastyki”, bodaj w 1988 roku. Przewrotne dzieło, które stało się dla mnie mistycznym prawym prostym, było opowieścią pisarza. Ów pisarz zamieszkał w pobliżu eksperymentalnej elektrowni. Nie do końca kontrolowana, eksperymentalna technologia sprawiła, że pisarz został przerzucony w czasie do świata u zarania cywilizacji.

Pisarz opowiedział o tym swoim kolegom po fachu w czasie jednej z wieczornych rozmów w domowym zaciszu. Mówił o tym, jak to znalazł się wśród ludzi nieokrzesanych, żyjących w ciągłej niepewności i strachu wobec innych dookoła, równie dotkniętych strachem. „I co, w jaki sposób wróciłeś?”, spytał jeden z oczarowanych relacją słuchaczy. „Nie wróciłem. Ciągle jestem tutaj”.

*

Prawda zawarta w powieściowej scenie , stanie się częścią kolejnej książki. Tym więcej ludzi ją przeczyta. Tym więcej ludzi zacznie zachowywać się inaczej. I tak nastąpi to, o czym mówi ostatnia, bodaj najważniejsze spostrzeżenie, ostatnie jakie Czytelnik znajdzie na kartach tej książki.

Wpływ nauczyciela dotyka nieskończoności − nikt nigdy nie dowie się, jak daleko sięgnie jego wpływ.

*

I tym właśnie – w swoim najgłębszym i najwyższym sensie – jest Cywilizacja.

Piotr Plebaniak
Pingtung, sierpień 2025


QR
(kliknij kod QR by skopiować link)
Ściąnij PDF
PDF
year:2025/16 Kolekcja maksym, spostrzeżeń i porad, które sformułowali mistrzowie obserwacji świata.

Czytasz fragment książki Głębie, do których trzeba się wspiąć. Prezentacja i więcej próbek tej książki: tutaj. Próbki audio i do czytania innych rozdziałów tej i innych książek P. Plebaniaka tutaj. Więcej rozdziałów do czytania on‑line tutaj.